
Każda z nas marzy o mężczyźnie idealnym, który będzie nas rozumiał bez słów, opiekował się nami i zaspokajał tak, byśmy mogły czuć się bezpieczne i po prostu szczęśliwe […]. Nasze oczekiwania w stosunku do drugiej połówki też są różne i jak łatwo się domyśleć – nie zawsze się spełniają.
Moja historia jest jedną z wielu… najpierw zauroczenie i motyle w brzuchu, a potem po prostu życie i stawianie czoła różnym sytuacjom, na które każde z małżonków zupełnie inaczej patrzy. Pochodzę z rodziny gdzie rozwody stale były dookoła mnie. […]. Powstał we mnie tak mocny strach, że będąc już dorosłą kobietą, bałam się zaangażować w relację z jakimkolwiek mężczyzną. Gdy zaprosiłam do swojego życia Jezusa i stał się On moim Panem, zachłysnęłam się relacją z Nim. Poznałam wierzących ludzi, którzy byli pełni radości, znalazłam kościół, który stał się moim domem na wiele lat.
Wówczas poznałam mojego przyszłego męża, który był dla mnie świetnym kompanem do rozmów i spędzania czasu. Z upływem kilku miesięcy poznałam w sercu, że nie jest już dla mnie zwykłym kumplem, ale kimś więcej i wiedziałam, że coś z tym muszę dalej zrobić. Wspólnie ustaliliśmy, że będziemy dążyć do relacji małżeńskiej i wtedy właśnie wrócił do mnie paraliżujący strach, że nic z tego nie wyjdzie.
Wróciły wszystkie wspomnienia rodzinnych niepowodzeń i rozbitych małżeństw. Zobaczyłam mojego tatę, alkoholika i poranioną, umęczoną mamę. Nie chciałam takiego życia. […]
Ponieważ jestem osobą raczej energiczną, oczekiwałam, że mój mąż również taki będzie. Rzeczy niezrobione lub niezrobione na czas, niepodjęte decyzje, bądź decyzje o negatywnych dla nas skutkach powodowały, że zaczęłam patrzyć na niego jak na nieudacznika, myślałam o nim źle, mówiłam o nim źle i byłam totalnie zdruzgotana. Miałam żal do Boga, że dał mi Słowo potwierdzające to małżeństwo, a utknęłam jakby w ciemnej dziurze z kimś, kto stawał się dla mnie … nikim […].
Próbowałam wszystkich „możliwych sposobów”, by zmienić mojego męża. Była więc metoda na litość (moje spazmy i płacze), na krzyk, na błaganie na szantaż – że ma się zmienić. Im więcej sposobów wymyślałam tym gorzej to wyglądało (przypominam, że uważałam się za wierzącą osobę). W ostateczności ręce mi opadły, nic nie działało, na dodatek na świecie pojawiły się dzieci, a kto je ma, ten wie, że komunikacja małżeńska odbiega wtedy od doskonałości.[…]
Ania
materiał publikowany przez Fundację Nadzieja dla Przyszłości
nf
----
Niestety, mimo wielu prób, niektóre z nich doszły do wniosku, że jedynym rozwiązaniem jest separacja. Decyzja ta, choć trudna, pozwoliła im odzyskać spokój i rozpocząć nowy etap w życiu.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie