
Po sześciu miesiącach działalności dziennego oddziału chemioterapii można śmiało powiedzieć, że Podhalański Specjalistyczny Szpital im. Jana Pawła II w Nowym Targu zrobił tym oddziałem milowy krok w stronę pacjentów z Podhala, którzy cierpią na choroby nowotworowe. Była to odważna decyzja dyrekcji – wymagająca ciężkiej pracy i sporych nakładów finansowych, co jednak opłacało się.
Choroby nowotworowe stają się głównymi dolegliwościami, z którymi muszą zmagać się pacjenci w Polsce, w tym także na Podhalu. Onkologia jest obecnie jedną z głównych i najbardziej potrzebnych dziedzin medycyny.
- Bardzo zwiększa się populacja młodych pacjentów chorych na nowotwory. Dziś i pacjent z rozsianą chorobą nowotworową poniżej 30 roku życia absolutnie nie jest rzadkość. Często są pacjenci, którzy zgłaszają się do nas, mają równocześnie dwie choroby nowotworowe, które jednocześnie u nich zaistniały. Z jednej strony więc bardzo zwiększa się liczba tych pacjentów. Z drugiej strony onkologia dokonała gigantycznego postępu jeśli chodzi o dostępne leki. Mamy więc więcej pacjentów, a z drugiej strony na ich szczęście leczymy ich dużo dłużej – mówi Łukasz Stokłosa, lekarz onkolog ze szpitala w Nowym Targu.
Dotychczas chorzy z Podhala na chemioterapię musieli wyjeżdżać poza Podhale. Dlatego tak istotna okazała się decyzja, jaką podjął Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Specjalistycznego Szpitala w Nowy Targu. Decyzja nie łatwa, bo wymagała spor pracy, finansów i pokonywania trudnych wyzwań.
- Rzeczywiście, pomysł, aby w nowotarskim szpitalu zacząć realizować procedury leczenie pacjentów onkologicznych od dawna już był analizowany. Niestety, potem była pandemia. Musieliśmy zweryfikować mocno te plany i wróciliśmy do tematu, kiedy były ku temu sprzyjające okoliczności – mówi Marek Wierzba. - Również pan doktor Stokłosa mocno nam tutaj doradzał i konsultował nasze przedsięwzięcia. Zwrócił uwagę, że powinniśmy jednak pójść w kierunku już takich rozwiązań, aby możliwe było przyjmowanie większej ilości pacjentów. Lokalowe i sprzętowe możliwości pozwalają nam na przyjmowanie znacznie, znacznie większej ilości pacjentów. Jeżeli taka będzie potrzeba. A wszystko na to wskazuje, że w tym kierunku będziemy zmierzać – dodaje.
Stworzenie tego oddziału było ogromnym wyzwaniem. I nie chodziło głównie o kwestie finansowe.
- 15 lat temu, kiedy zaczynałem pracę w szpitalu, wówczas mieliśmy kadrę, mieliśmy specjalistów, natomiast cierpieliśmy wszyscy, mówię tutaj o szpitalach powiatowych tych podstawowego zabezpieczenia, na ogromny brak finansów na rozwój, na modernizację bazy diagnostycznej. Dzisiaj pieniądze nie są już takim problemem. O nie oczywiście trzeba zabiegać, ale są obecnie problemem drugorzędnym. Dzisiaj kwestią zasadniczą jest kadra, ludzie, specjaliści, których można zatrudnić. Takich, którzy będą gotowi przyjechać i pracować, jest niewielu. Znalezienie takiego zespołu jest nie lada wyzwaniem i to było dla mnie o wiele większy problem niż kwestie finansowe. Dzięki opatrzności, dzięki wspaniałym ludziom, którzy dzielili się swoją wiedzą, sugerowali, podpowiadali udało nam się – mówi Marek Wierzba.
Teraz, po sześciu miesiącach działalności, lekarze pracujący na oddziale podsumowują jednoznacznie – że było warto. - Teraz mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że to był bardzo dobry pomysł, że taki ośrodek powstał. Decyzja o sfinalizowaniu tego przedsięwzięcia była trudną decyzją. Pan dyrektor wziął na siebie tą ogromną odpowiedzialność organizacyjną i przede wszystkim finansową. Ale warto było. Bo ten oddział jest największym w Małopolsce oddziałem chemioterapii dziennej, bardzo nowoczesnym i spełnia wszystkie wymagania, które są stawiane takim jednostkom – mówi Łukasz Stokłosa.
O tym, że taki oddział był bardzo potrzebny, świadczy ilość pacjentów, którzy korzystają już z pomoc nowotarskich lekarzy.
- Najbardziej mnie zaskoczył pierwszy miesiąc pracy, gdzie w październiku ponad 480 pacjentów zgłosiło się do naszej poradni. Obecnie dziennie podajemy do 20 chemioterapii, co jest jak na taki zespół bardzo dobrym wynikiem – mówi Stokłosa. - Naszymi pacjentami są mieszańcy południowej Polski, głównie oczywiście z Podhala. Bo do tej pory byli pod opieką ośrodków klinicznych czy na Śląsku, czy w Małopolsce. Natomiast wielu zaczyna się przenosić.
Sukces wymagał pracy, ale i współpracy, pomocy. A o tą dyrektor Marek Wierzba nie bał się poprosić. - Zdecydowanie tak. Jestem absolutnie zwolennikiem rozwiązań, które będą racjonalne. Przede wszystkim zarówno, jeżeli chodzi o zasoby lokalowe, zasoby sprzętowe, możliwości diagnostyczne, ale i kadrę. Dlatego staramy się współpracować ze szpitalami ościennymi, nie tylko ościennymi. Wszędzie tam, gdzie taka wola po drugiej stronie jest. To pomaganie sobie tak naprawdę oznacza tworzenie dobrych możliwości dla pacjentów – mówi dyrektor. I dodaje, że nowotarska lecznica ma bardzo dobre relacje ze szpitalem w Suchej Beskidzkiej. - Skorzystaliśmy bardzo mocno z pomoc Suchej Beskidzkiej, przez prawie 5 miesięcy apteka szpitalna w Suchej Beskidzkiej przygotowywała dla naszych pacjentów leci cytostatyczne. W tej chwili już przechodzimy na własne rozwiązania. W międzyczasie dostosowaliśmy aptekę, stworzyliśmy nowoczesną pracownię cytostateczną. Ale to wsparcie, zarówno takie logistyczne, jak i wsparcie „know how” było bezcenne.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie