Jak pomóc dzieciom w walce z uzależnieniami? Część 1

Z doktor Anettą Pereświet-Sołtan, psychologiem społecznym, o nowych źródłach i formach uzależnień u dzieci, życiu w wirtualnym świecie oraz kryzysie więzi rozmawia Ewelina Słotwińska

Ewelina Słotwińska: Intensywny rozwój technologiczny sprawił, że nasze rozumienie udogodnień, a także związanych z nimi zagrożeń dla dzieci i rodziny ciągle się zmienia. inaczej nawiązujemy relacje, uczestniczymy w życiu społecznym, w inny sposób definiujemy wartości. Coraz częściej obserwujemy, że zmieniają się też formy uzależnień, ich źródła i skutki. Wiemy coraz więcej, mamy coraz więcej, ale czy dobrze to wykorzystujemy? Czy jako rodzice nie oddaliśmy naturalnych zdolności do kształtowania dzieci w ręce wirtualnego świata?

Dr Anetta Pereświet-Sołtan: Z pewnością możemy zauważyć, że coraz młodsze dzieci dostają do ręki telefon, a rodzice już w wózkach montują tablety. U naprawdę małych dzieci oznacza to odbieranie im możliwości rozwoju uwagi, bo bodźce z ekranu są bardzo zajmujące i potem mało co może z nimi konkurować, jeśli chodzi o intensywność. Bodźce te wpływają jednocześnie na wzrok i słuch, dlatego potem dzieciom bardzo trudno skupić się, na przykład na zajęciach lub lekcjach, bo nic i nikt już nie jest w stanie przyciągnąć ich uwagi tak jak ekran z poruszającym się obrazem. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, że wiele objawów u dzieci, na przy kład pobudzenie i agresja czy trudności w skupieniu się na przekazie ustnym, to efekt zbyt długiego czasu spędzonego przed ekranem w latach wcześniejszych. Cyfrowa demencja to pojęcie, które wprowadził niemiecki neurolog Manfred Spitzer. Przejawia się ona po przez symptomy chorobowe, zarówno psychiczne, jak i fizyczne, których przyczyną jest niekontrolowane korzystanie z mediów cyfrowych oraz społecznościowych. Zjawisko to może być szczególnie niebezpieczne dla dzieci i młodzieży, których mózgi są bardziej plastyczne i absorbują bodźce zewnętrzne jak gąbka. zbytnie zanurzenie się w wirtualnym świecie może skutkować trudnościami w samodzielnym myśleniu, zubożeniem zdolności komunikacyjnych i myślenia abstrakcyjnego, zaburzeniami pamięci, uwagi i orientacji przestrzennej oraz problemami w nauce. Dzieci nie rozwijają pewnych zdolności, które nabyłyby, układając klocki czy puzzle. Warto pamiętać, że coś złego dzieje się też z osobami dorosłymi – nadużywanie elektronicznych środków komunikacji powoduje problemy z zapamiętywaniem informacji i koncentracją. Przesuwamy się w stronę nowoczesnych technologii, a to czasem prowadzi do zaniku naturalnych rodzicielskich zdolności i spontaniczności. Rodzice coraz częściej czują potrzebę, aby uczyć się, jak spędzać dobrze czas z dzieckiem. Zapominamy o naszych naturalnych zasobach, a warto do nich wrócić i z nich korzystać. Proste zabawy czy wykonywanie wraz z dzieckiem codziennych czynności są niezmiernie rozwijające, a przy tym budują więź z rodzicami i kształtują emocje dziecka.

Wiele mówi się o budowaniu już od najmłodszych lat zdrowych relacji – z rodziną, grupą rówieśniczą, inny mi ludźmi. dlaczego to jest takie ważne? Czy internet może temu zagrozić?

U małych dzieci potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem widać na każdym kroku, ponieważ okazują ją wprost. Dzieci w wieku przedszkolnym coraz bardziej chcą przebywać w grupie rówieśników. Uczą się funkcjonować we wspólnej przestrzeni. Jednocześnie pamiętajmy, że dzieci od najmłodszych lat wymagają bliskości i relacji z rodzicem. Na tej bazie budują poczucie bezpieczeństwa i własnej wartości, a w przyszłości swoją tożsamość. Jesteśmy istotami społecznymi, i to najwyraźniej widać w środowisku dzieci starszych i nastolatków. Wiele badań pokazuje, że nasze zdrowie zarówno psychiczne, jak i fizyczne w dużej mierze zależy od funkcjonowania w grupie. Nie da się być zdrowym psychicznie, jeśli nie funkcjonujemy dobrze w grupie. Bezpośredni kontakt z człowiekiem powoduje, że wydzielają się endorfiny i oksytocyna. To podnosi odporność i próg bólu, a tym samym dużo lepiej sobie radzimy z kryzy sami zdrowotnymi. Aby funkcjonowanie w grupie było przyjemnością, niezbędne jest opanowanie wielu umiejętności, tzw. kompetencji, których przyswajanie po winno się zacząć już w wieku dziecięcym. Bo sztuką jest rozpoznawać intencje, potrzeby i zachowania innych, rozumieć swoje potrzeby i okazywać w akceptowalny sposób emocje. Jeśli dzieci i nastolatki nie zostaną nauczone budowania relacji, a będą żyć w wirtualnym świecie, to grozi im gorsze funkcjonowanie psychiczne, bo nie będą miały okazji rozwijania takich kompetencji, jak współpraca, radzenie sobie z kryzysami, poszukiwanie wspólnych rozwiązań, czyli nie opanują zestawu zachowań niezbędnych, aby żyć w społeczeństwie i funkcjonować w grupie. Jeśli ktoś tych umiejętności nie na będzie na odpowiednim etapie życia, to potem dzieje się to, z czym obecnie mamy coraz większy problem, a mianowicie – dziecko boi się wejść w grupę.

Coraz częściej spotykamy się z lękami i fobiami społecznymi, dzieci nie chcą dołączać do grup rówieśniczych i na przykład iść do szkoły. Obserwujemy ogromne problemy z funkcjonowaniem w grupie: pogłębiające się poczucie osamotnienia i odrzucenia, depresja, lęki i obniżone poczucie własnej wartości. To zjawisko narasta lawinowo i nie jest wyłącznie konsekwencją pandemii. Chociaż nasze dzieci są bardzo inteligentne i mają dużo wiedzy, to jednak pewne funkcje poznawcze, jak spostrzeganie i uwaga, mogą być zaburzone, jeśli tzw. ekran, a później też świat wirtualny będą miały zbyt duży udział w ich życiu codziennym. Najbardziej jednak zagrożone są emocje, bo wiążą się z relacjami, a te – jak już wspomniałam – dziecko powinno uczyć się budować i kształtować. Trzeba pamiętać, że podstawowym miejscem rozwijania kompetencji jest rodzina, bo to ona pokazuje, jak dbać o siebie wzajemnie, jak się troszczyć i jak się sprzeczać. Rodzina powinna przede wszystkim dawać dziecku po czucie bezpieczeństwa i być miejscem regeneracji sił. Natomiast poza środowiskiem rodzinnym i szkolnym starajmy się stwarzać dzieciom okazje do spotykania się z rówieśnikami, ponieważ coraz częściej obserwuje się zatracanie zdolności do naturalnego i spontanicznego bycia w grupie jako naturalnym środowisku człowieka.

Przebywanie z rówieśnikami jest dla nastolatka tym samym, czym zabawa dla przedszkolaka – w obu przypadkach chodzi o zaspokojenie bardzo ważnej, wrodzonej potrzeby, której nie powinno się lekceważyć. Musimy także podkreślić, że świat wirtualny nie jest wyłącznie zagrożeniem. Absolutnie nie przekreślajmy relacji w internecie. Czasem wspólna gra jest jak spotka nie towarzyskie, zachodzi tam rzeczywista interakcja, co więcej, można zaobserwować, że w rzeczywistości wirtualnej zaczynają się prawdziwe relacje i jeśli tylko zaistnieje taka możliwość, to przenoszą się one poza internet. To trochę jak równoległy świat, w którym dzieci są obecne. Nie przekreślajmy tego, ale dbajmy o bycie w grupie realnej, poza rzeczywistością wirtualną. Prze życia w sieci są tak samo realne i intensywne. Ma to dobre i złe strony, bo w rzeczywistej grupie zawsze jest szansa, że w sytuacji konfliktu ktoś stanie po naszej stronie, a w sieci, gdy wycofasz się z relacji, zostajesz sam z emocjami i może to być zagrożeniem. Jako rodzicie powinniśmy więc uczestniczyć w relacjach wirtualnych tak samo jak w realnych. Nie wszystko musimy wiedzieć, ale czujny rodzic bierze udział w życiu dziecka nawet w jego aspekcie towarzyskim. Aby zobaczyć zagrożenie, trzeba być blisko. Kontrola jest innego rodzaju narzędziem, bo pojawia się na skutek jakiegoś wydarzenia. Tak więc bądźmy obecni w świecie dziecka.

Nastolatki uciekają często przed ekran, ale trzeba pamiętać, że jeśli młodzi ludzie żyją zdrowym życiem społecznym, to nie zawracajmy kijem Wisły. Jeżeli ten ekran jest obecny w życiu naszych dzieci, to nie odcinajmy ich zupełnie od mediów cyfrowych. Jest szkoła online, jest wiele innych relacji, i to stanowi ważną część ich funkcjonowania. Jeśli dzieci poznały smak dobrych relacji z innymi i wiedzą, że świat poza ekranem jest ciekawy i interesujący, to ten wirtualny nie stanie się zagrożeniem. Jak już wspomniałam, w wirtualnym świecie też są prawdziwi przyjaciele i prawdziwe emocje. z nastolatkiem trzeba rozmawiać, zainteresować się tym, co robi i z kim, spróbować razem zoptymalizować czas spędzany przed ekranem. Oczy wiście nadal naszą odpowiedzialnością jest obserwować, zwracać uwagę i kontrolować czas spędzany przez dziecko w świecie wirtualnym. Jest jeszcze inna strona tego zagadnienia: przede wszystkim zobaczmy, jak dużo my, rodzice, spędzamy czasu przed komputerem, telefonem czy telewizorem. Kilka lat temu przeprowadziłam badania na temat potrzeby komunikacji wśród nastolatków i jasno z nich wynikało, że wszystkie dzieci mają ogromną potrzebę kontaktu, ale twarzą w twarz, i to zarówno z rówieśnikami, jak i z osobami dorosłymi. Media społecznościowe zaś traktują jako pewnego rodzaju namiastkę. Przyjrzyjmy się, czy nasze dzieci mają okazję do tego, by spotykać się twarzą w twarz z rówieśnikami, oraz czy my, dorośli, jesteśmy otwarci, gotowi i zdolni poświęcić im tyle czasu i uwagi, ile one potrzebują. W tych badaniach bardzo się dorosłym oberwało, nastolatki najczęściej skarżyły się na złą jakość relacji w domu, wskazując na to, że rodzi ce traktują je z góry, protekcjonalnie i nie liczą się z ich zdaniem. To z kolei podważało zdaniem młodych ludzi sensowność wchodzenia w głębszą relację z rodzicami, a przecież chcemy czegoś zupełnie innego. Dla nastolatków relacja z rodzicami jest tak samo ważna jak dla młodszych dzieci.

Dziecko, nastolatek to część większej komórki, czyli rodziny. Który element nie funkcjonuje w niej po prawnie?

Bardzo często tempo naszego życia jest za wysokie. Dużo pracujemy, a w domu też zbyt często bierzemy do ręki laptop lub smartfon. Niby jesteśmy, a tak naprawdę dla siebie nas nie ma. Czasem nam się wydaje, że spędzamy ze sobą dużo czasu, ale gdyby sprawdzić, ile naprawdę uwagi poświęcamy sobie nawzajem i czego ta uwaga do tyczy – poza komunikatami organizacyjnymi, gdzie kto kogo zawiezie itp. – to ze zdziwieniem odkrylibyśmy, jak mało jest prawdziwego bycia ze sobą. Uwaga stanowi czynnik nie tylko wspierający rozwój, ale także leczący. Brak uwagi powoduje, że dzieci czują się mniej znaczą ce, a jeśli mniej znaczące, to i mniej wartościowe, a jeśli mniej wartościowe, to rodzi się przekonanie, że nieważne. Nie ma innej miary ważności relacji jak czas, jaki tej relacji poświęcamy. Możemy na różne sposoby próbować rehabilitować swoje sumienie, na przykład kupując coś, wyjeżdżając gdzieś albo obiecując, że kiedyś nadrobimy stracony czas. Jeszcze raz powtórzę: miarą wagi relacji jest czas, jaki jej poświęcamy. Warto sobie szczerze odpowiedzieć, ile tego czasu i komu dajemy na co dzień, nie wtedy, gdy trzymamy telefon w ręku, ale wtedy, gdy jesteśmy w prawdziwym kontakcie z kimś, słuchamy go, wchodzimy w jego świat i naprawdę nas interesuje, czego doświadcza i co przeżywa ta osoba. Na tym polega poświęcenie komuś uwagi. Tego nie da się kupić, można to tylko ofiarować.

Czego więc poszukują w świecie wirtualnym młodzi ludzie?

Ciągle tego samego: chcą być w relacjach. Świat wirtualny jest bardzo ciekawy i można w nim znaleźć wszystko. Młodzi ludzie korzystają z tego „wszystkiego”: uczą się, robią zakupy, zbierają przepisy, śledzą losy idoli, dowiadują się o świecie, więc tak naprawdę tam tętni życie, i to ciekawe życie, ale też duże znaczenie mają relacje, bo nastolatki ciągle są ich głodne i możemy, a nawet powinniśmy jako rodzicie wykorzystać to w realnym życiu. To, co dzieje się w internecie, może wydać się dziecku inne, niż jest w rzeczywistości. To nie jest wielka sztuka, aby dziecko tę iluzję kupiło. Czyli wchodzimy w świat gier, relacji, filmów, aż zostanie przekroczona pewna granica. Może się to zdarzyć – i nie będzie przesadą tak powiedzieć – nawet w najlepszej rodzinie. z tym że to się nie dzieje bez sygnałów ze strony dziecka i bez zmiany zachowania. Jak już zostało powiedziane, w rzeczywistości wirtualnej są angażowane prawdziwe emocje i one są też widoczne w prawdziwym życiu. Możemy ich czasami nie zauważyć, bo jesteśmy zbyt zajęci swoim życiem albo kładziemy to na karb czegoś innego. Myślimy na przykład, że dziecko jest bardziej pobudzone, bo dorasta, bardziej zbuntowane, bo to bunt nastolatka, jest nieprzyjemne dla otoczenia, ale to charakterystyczne dla dojrzewania… Może być tak, że dziecko rzeczywiście nie radzi sobie ze zmianami hormonalny mi, a co za tym idzie – z emocjami. W okresie dorastania młody człowiek wykonuje ogromnie trudną pracę. Ale warto, aby rodzice byli czujni, bo te zachowania mogą pokazywać, że dzieje się coś niedobrego. Warto wtedy obserwować, kiedy nastrój dziecka zdecydowanie się obniża, a ono zaczyna być agresywne i pobudzone albo zachowuje się w sposób, który zupełnie nie przystaje do tego, jak zachowywało się wcześniej. To, że dziecko zamyka się w swoim pokoju i chce mniej czasu spędzać z rodzicami, może być też wynikiem dorastania, ponieważ w wieku nastoletnim nasza pociecha potrzebuje samotności, aby coś sobie przemyśleć. W głowach młodych ludzi dzieje się wiele, pragną też więcej kontaktów z rówieśnikami. Jeśli zaś po czasie spędzonym w swoim pokoju dziecko jest bardziej agresywne lub zachowuje się w inny nienaturalny dla niego sposób, na przykład przebywa tam samo cały dzień, to warto przyjrzeć się, co dzieje się za tymi drzwiami.

W jaki sposób zaniepokojony rodzic powinien się zachować?

Jakie działania może podjąć? Jestem zwolennikiem poszanowania prywatności. Można zobaczyć, że nastolatki w dzisiejszych czasach mają mocno ograniczoną prywatność, wręcz są inwigilowane. Dobrym przykładem jest dziennik elektroniczny. Jeśli dziecko dostanie złą ocenę, to nie ma szans na to, by wzięło za siebie odpowiedzialność i na przykład poprawiło ocenę, zanim dowie się o niej rodzic. To są ogromnie niekorzystne zmiany kulturowe i pokazują też sposób myślenia: rodzic ma prawo wiedzieć wszystko o nastolatku. A to tak nie działa. Młody człowiek ma prawo do tajemnic, oczywiście takich, które go za bardzo nie obciążają. Ważne jest, by uszanować prywatność naszych dzieci. A co możemy zrobić? Możemy obserwować, rozmawiać i zapewniać, że rodzic jest zawsze przy dziecku i po jego stronie. A jeśli młody człowiek będzie miał kłopot, to nie musi zmagać się z nim w samotności. Czasem nastolatek ma problem, ale naprawdę może sobie poradzić sam lub z pomocą przyjaciół. I to jest bardzo dobry sposób radzenia sobie z problemami. Dobrze byłoby, aby dorastające dziecko postępowało tak częściej. Rodzice nie zawsze we wszystko muszą być włączani. Natomiast jeśli rodzice widzą, że nic się nie zmienia, że jest coraz trudniej, to powinni za reagować i sprawdzić, czy to, co się dzieje z dzieckiem, nie zagraża jego życiu i zdrowiu. Wtedy rodzice mają prawo ingerować, i mówię to z pełną mocą i przekonaniem, bo tak jak czasem niepotrzebnie i zbyt wcześnie przekraczamy granice prywatności, tak równie często zdarza się nam, że sami sobie odbieramy prawo do jakiejkolwiek ingerencji w życie dzieci. Otóż mamy prawo i obowiązek dbać o ich zdrowie i życie. Jeśli trzylatek trzyma w ręku zapałki i jest obawa, że się poparzy, to nie mamy problemu, aby podejść i zabrać mu to z ręki. Natomiast jeśli chodzi o nastolatka, to zdarza się, że rodzic się cofa i nie reaguje tam, gdzie ta reakcja jest potrzebna, gdzie należałoby powiedzieć: „Proszę, pokaż mi telefon i komputer, bo chcę zobaczyć, z kim rozmawiasz i co się dzieje, bo to, co widzę, jest niepokojące”. Możemy też, zanim to zrobimy, zapytać, z kim dziecko chciałoby o swoich problemach porozmawiać. Być może jest to zaufana osoba dorosła, niekoniecznie rodzic, mogą to być wujek, ciocia, babcia. Może to być także psycholog. Coraz częściej w gabinetach słyszymy, że to dziecko było inicjatorem wizyty, bo chciało z kimś porozmawiać, ale nie z rodzicami. Chciałabym tu z całą mocą powiedzieć, iż to nie oznacza, że rodzic jest zły, że dziecko go nie kocha i mu nie ufa. Dziecko nie zawsze chce rozmawiać z rodzicem o swoim problemie, i to jest normalne, związane z rozwojem osoby, ponieważ nastolatek chce przed rodzica mi wypadać dobrze, chce, by rodzice byli z niego dumni, podziwiali go. Jednocześnie dzieci szukają innych do rosłych, którzy będą dla nich mentorami, i to także jest normalny etap rozwoju. To nie oznacza, że więź między rodzicem a dzieckiem ulegnie degradacji. Pozwólmy wejść do naszego świata innym mądrym dorosłym. Oni mogą pomóc naszemu dziecku mądrze dorośleć, a nie niszczyć więź między nami a dzieckiem. Oczywiście czasami może się okazać, że inne osoby zauważą, że coś szwankuje w naszych relacjach z dzieckiem. Nie bójmy się tego, bo nie musimy być idealnymi rodzicami. Nie ma nic złego w tym, by dowiedzieć się od kogoś, kto patrzy z boku, że potrzebujemy zmian w naszej relacji z dzieckiem. Czasem wystarczy pozwolić komuś, by nam pomógł. Jeśli nawet takie próby zawodzą, dziecko absolutnie i bezwzględnie odmawia współpracy, a dzieje się coraz gorzej, wtedy możemy zaingerować w jego prywatność i sprawdzić komórkę i laptop, aby chronić co najmniej jego zdrowie. Jest to ostateczność, ale sytuacja czasem tego wymaga.

Część 2 > TUTAJ<

Artykuł ukazał się w „Głosie Przebudzenia”, nr 2 (5) 2021. Magazyn można kupić w sklepie internetowym sklep.nadziejadlaprzyszlosci.pl oraz zamówić w siedzibie Kościoła Chwały w Nowym Targu.

Aplikacja goral24.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: Fundacja Nadzieja dla Przyszłości Aktualizacja: 10/03/2025 10:27

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Wróć do