
Ratownictwo to powołanie, które nie zna granic. Udowodnili to dwaj ochotnicy z Podhalańskiej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej i OSP Czarny Dunajec – ojciec i syn, którzy podczas rodzinnego wyjazdu na narty w Dolomitach we Włoszech spontanicznie ruszyli z pomocą poszkodowanemu chłopcu.
Podczas zjazdu na nartach zauważyli z wyciągu narciarskiego, że na stoku leży młody narciarz, wokół którego ktoś próbuje działać, najwyraźniej bez odpowiedniego przygotowania. Nie zastanawiając się długo, szybko dotarli na miejsce, by sprawdzić, co się stało. Okazało się, że 14-letni chłopiec z Czech źle wylądował po skoku, doznając poważnego urazu – jego prawa noga była wyraźnie wykręcona, a ból uniemożliwiał jakikolwiek ruch.
Rodzina poszkodowanego wezwała pomoc, jednak zanim dotarły profesjonalne służby, ratownicy z Polski przejęli działania. Stabilizowali nogę, wspierali chłopca psychicznie i pomagali koordynować akcję ratunkową. Po przybyciu włoskiej policji i służb medycznych wspólnie umieścili 14-latka na dmuchanych noszach, a chwilę później zabezpieczyli go na czas transportu helikopterem.
Dzięki szybkiej reakcji ratowników i ich doświadczeniu udało się sprawnie przekazać poszkodowanego specjalistom.
„Ratownikiem się jest, a nie bywa” – to słowa, które najlepiej opisują tę sytuację. Dla ojca i syna, choć wyjazd miał być chwilą odpoczynku, naturalnym odruchem było wkroczenie do akcji, gdy ktoś potrzebował pomocy. Ich postawa przypomina, że nawet na urlopie ratownicy pozostają w gotowości i są gotowi, by działać wszędzie tam, gdzie są potrzebni.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie