
Dnia 3 maja przypada 82 - rocznica aresztowania pani Józefy Mikowej. Trudno jest napisać coś nowego na temat bohaterki pani Józefy Mikowej. Jest to postać znana. Przypomnę najważniejsze wydarzenia z jej życia.
Urodziła się 13 XI 1897r. w Jabłonce na Orawie w rodzinie Machay. Jej rodzina była znana z działalności patriotycznej i społecznej. Brat pani Józefy to ksiądz infułat Ferdynand Machay, działacz niepodległościowy, walczący o polskość Spisza i Orawy, senator II Rzeczypospolitej w latach 1938-1939. Pani Józefa prowadziła działalność patriotyczną, społeczną oraz bojową na rzecz Polski i polskości Spisza i Orawy od 1919 roku. W okresie II Wojny Światowej była od początku w konspiracji - Tajnej Organizacji Wojskowej ps."Ryś", pełniąc funkcję kwatermistrza obszaru południe. Współorganizowała szlaki kurierskie na Węgry. Aresztowana 3/4 maja 1941 r. w Krakowie wraz z mężem Emilem Mika, działaczem niepodległościowym i współorganizatorem TOW na Orawie.
Chciałbym na podstawie wspomnień pani Wandy Kurkiewiczowej współwięźniarki z więzienia Montelupich przybliżyć ten okres. Pani Wanda w swojej książce pt."Za murem Monte" wspomina ostatnie miesiące życia pani Józefy, aż do tragicznej śmierci 14 X 1942 r.
W swoich wspomnieniach podkreśla szczególnie postawę moralną Józefy, jej wielką indywidualność oraz pogodę ducha w chwilach zwątpienia, pomoc i wsparcie dla innych w każdej sytuacji.
W śledztwie pani Józefa miała bardzo poważne zarzuty, a mimo to zachowywała spokój i optymizm. Przesłuchania odbywały się w Krakowie w Gestapo oraz w Zakopanem Willi Palace, która pełniła rolę siedziby Gestapo. Szczególnie uciążliwe były transporty z Krakowa do Zakopanego i z powrotem w odkrytej ciężarówce w okresie jesienno - wiosennym. Oczywiście przesłuchania połączone były z wszelkimi możliwymi torturami i szykanami. Pani Wanda wspomina, że wiele cierpień moralnych sprawił pani Józefie fakt, że wśród swoich katów w zakopiańskim Gestapo spotkała swoich znajomych, mieszkańców Lipnicy Wielkiej. Jak podaje pani Wanda, był to komendant Straży Granicznej, przed wojną, Kwieciński, znany pani Mikowej od 20 lat oraz geodeta Kuchar. W książce A. Filar, M. Leyko pt."Palace katownia Podhala" gestapowiec z Lipnicy nazywa się Roman Kmieciński i pochodzi z Poznania, do 1939r.urzędnik celny w Witowie. Szczególnie niebezpieczne były konfrontacje z innymi więźniami, którzy potwierdzali działalność pani Józefy. Niemcy nie potrafili jednak złamać pani Józefy. Do niczego się nie przyznała i nikogo nie obciążyła. W kwietniu 1942 r. powróciła ze śledztwa z Zakopanego na "Monte" w bardzo złym stanie zdrowia, po bardzo ciężkim przesłuchaniu i z wyrokiem skazującym na pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz. Miejscowemu lekarzowi dr. Preiss udało się zatrzymać chorą w izolatce, gdyż nie nadawała się do transportu ze względów zdrowotnych (pobicia, zapalenie płuc). Następnie przewieziono chorą do szpitala Św. Łazarza, ul. Kopernika 17 w Krakowie, oczywiście do oddziału specjalnego, chronionego. Celem leczenia było przygotowanie więźniarki do transportu do Auschwitz. Mąż pani Józefy wcześniej został wysłany do Auschwitz i tam zamordowany. Pani Wanda wspomina również o planach "odbicia" Mikowej ze szpitala we wrześniu 1942 r. Nie doszło do tej akcji, a czy faktycznie były takie plany, czy tylko propozycje - nie wiemy. W dniach 9-11 X 1942 r. przyjechali funkcjonariusze Gestapo i pomimo stanowczego sprzeciwu lekarzy z oddziału gruźliczego, zabrali chorą do więzienia Montelupich. Umieszczono ją w izolatce na parterze koło wartowni. Z relacji więźniarek sprzątających korytarz w dniu 14 X 1942 r. wiemy, że izolatka nie była zamknięta. Więźniarki weszły do celi, rozmawiały z panią Józefą i poszły do kuchni po ciepłe mleko dla chorej. Gdy wróciły do izolatki, nasza bohaterka już nie żyła (relacja więźniarki Dziuni Piwowarczyk). Istnieje druga relacja o tym zdarzeniu dr. Kościuszkowej, też więźniarki, która w tym dniu pełniła obowiązki lekarza na Monte i była na "obchodzie chorych". Weszła do celi, chwilę rozmawiała z leżącą w łóżku panią Józefą. Wszedł esesman z załogi więzienia i kazał jej opuścić celę. Gdy wracała z "obchodu" wstąpiła ponownie do celi, ale pani Józefa Mikowa była martwa. Więźniowie byli przekonani, że pani Mikowa została zamordowana. Wskazuje na to fakt umieszczenia w pojedynczej celi, aby bez świadków dokonać tego haniebnego morderstwa. Lekarze między innymi prof. dr Z. Robel uważają, że śmierć nastąpiła wskutek zastrzyku z fenolu lub benzyny. Niemcy przeprowadzili sekcję zwłok i zawiadomili brata pani Józefy, że siostra zmarła na serce i należy zabrać zwłoki, aby je pochować. Pogrzeb odbył się na cmentarzu na Salwatorze w Krakowie. Zgromadził tłumy ludzi. Był manifestacją miasta Krakowa. Świadkiem pogrzebu była pani Wanda, już zwolniona z więzienia.
Ta wielka bohaterka, "Królowa Orawy" do dzisiaj spoczywa na cmentarzu Salwator w Krakowie w kwaterze nr SC10 - A -1. Oznaczona pośmiertnie orderem Virtuti Militari, jest patronem Szkoły Podstawowej Nr 2 w Lipnicy Wielkiej, a w latach 2014 -2019 była również patronem Gimnazjum w Zubrzycy Dolnej. Wraz z mężem są także patronami jednej z ulic w Jabłonce.
Tadeusz T
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie