Historia Marty z Poronina to ciągła walka o każdy dzień - każde wsparcie ma znaczenie

Marta od trzech lat zmaga się z chorobą, która odebrała jej siły, zdrowie i możliwość samodzielnego funkcjonowania. Jej droga rozpoczęła się pod koniec 2022 roku, kiedy po pozornie niegroźnym upadku na Luboniu Wielkim doszło do zakażenia.

Trafiła do szpitala 28 grudnia tego samego roku, gdzie lekarze walczyli o jej życie. Podano silne antybiotyki, a rozpoznania obejmowały różę lewego podudzia, ostrą niewydolność nerek, niedokrwistość i hiperurykemię. Przez wiele miesięcy Marta mierzyła się z bólem i długotrwałym stanem zapalnym, a jej celem było ocalenie nogi przed amputacją. Udało się to głównie dzięki pomocy osób, które wsparły wcześniejsze zbiórki.

W tym czasie została sama z kilkuletnim synem i mamą. Żyła w wynajmowanym mieszkaniu bez środków do życia. Po wcześniejszej upadłości ZUS odmówił renty, dlatego jedynym sposobem na leczenie i codzienne funkcjonowanie stała się pomoc ludzi dobrej woli. Mimo ciężkiego okresu Marta nie poddała się i próbowała wrócić do pracy. Z miesiąca na miesiąc jej stan jednak się pogarszał. Kolejne omdlenia, potworny ból i osłabienie zaprowadziły ją do licznych specjalistów. Wyniki badań budziły coraz większy niepokój, szczególnie te dotyczące wątroby. Odnotowano uszkodzenie narządu w stopniu skrajnym, powiększoną śledzionę i liczne powiększone węzły chłonne.

W grudniu 2023 roku Marta trafiła do szpitala onkologicznego w Gliwicach z podejrzeniem chłoniaka. Przeszła kolejne serie badań, w tym biopsje. Ostatecznie lekarze zdecydowali o konieczności wykonania badania PET. Po kilku miesiącach oczekiwania NFZ odmówił refundacji, co zmusiło Martę do działania na własną rękę. Dzięki wsparciu ludzi udało się wykonać badanie prywatnie w sierpniu 2024 roku w Krakowie. PET wykluczył chłoniaka, jednak pozostawił wiele niewiadomych. W krakowskim ośrodku rozpoczęto dalszą diagnostykę pod kątem chorób wątroby i zaburzeń hematologicznych. Podejrzewano chorobę Wilsona, ale hospitalizacja w tym kierunku ostatecznie ją wykluczyła.

Od tamtej pory Marta jest pod stałą opieką lekarzy i regularnie jeździ na kolejne badania. Cierpi na niewydolność żylną, marskość wątroby w czwartym stadium, problemy z nerkami, zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, endometriozę, insulinooporność, niedoczynność tarczycy oraz liczne stany zapalne. Ma silną depresję i zaburzenia lękowe, co potwierdzają opinie psychologiczne. Codziennie zmaga się z bólem, osłabieniem i krwotokami. Jej stan nie pozwala na podjęcie jakiejkolwiek pracy. Każdy dzień to walka o przetrwanie.

Koszty życia, leków, dojazdów i diagnostyki od dawna przewyższają możliwości Marty. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu i opiekuje się synem oraz mamą. Zbiórka jest dla niej jedynym źródłem dochodu. To z niej opłaca czynsz, rachunki, szkołę syna, paliwo oraz zakup leków, opatrunków i środków potrzebnych przy codziennym leczeniu.

Obecnie Marta korzysta z wlewów i terapii w krakowskim szpitalu. Czeka na decyzję o przeszczepie wątroby, do którego została wstępnie zakwalifikowana po redukcji masy ciała. Wciąż trwa diagnostyka dotycząca niewyjaśnionej limfadenopatii oraz zmian w płacie czołowym. Jej stan wymaga stałego leczenia i opieki specjalistów.

Jeszcze trzy lata temu była aktywną mamą, osobą pełną energii, pasji i życzliwości. Kochała góry i naturę, a wolny czas spędzała z synem. Dziś walczy o możliwość powrotu do tego, co kocha. Jej historia to zapis wieloletniej walki, w której nie brakuje odwagi, ale coraz bardziej brakuje sił.

Pomoc finansowa pozwala jej żyć, leczyć się i dbać o rodzinę. Każde wsparcie, każde udostępnienie i każde dobre słowo to realna pomoc w codziennym zmaganiu z chorobą. Marta wciąż ma nadzieję, że wróci do zdrowia i do swoich ukochanych gór. Dzięki ludziom dobrej woli ta nadzieja nadal istnieje.

Pomóc Marcie można na stronie www.zrzutka.pl/marta lub przesyłając datki przez BLIK na numer 880-995-005.